Korzystając i asymilując się z moim nowym stylem życia:P oraz podążając za potrzebą swojskiego jedzenia wybrałam się na targ. Na targu, jak wiadomo kuszą nas kolorowe owoce i warzywa . Ich masa aż się wylewa ze stoisk w nasze ręce, krzycząc kup mnie, kup mnie. Do mnie najbardziej darły się ogórki...więc nie namyślając się długo zapakowałam wielka siatę i powiodłam je na stracenie do domu. W domu najpierw zafundowałam im kąpiel w wannie, tak dla zmyłki,żeby nie posądzano mnie o znęcanie się nad warzywami, gdy te błogo pluskały się w wodzie, ja cichcem przygotowałam noże, deski, słoiki i usiadłam na słoneczku z całym tym arsenałem...to dla zmyły żeby myślały ze następna będzie porcja solarium :P....jakże było ich zdziwienie jak najpierw zostały rozebrane do naga, a potem sprawnie wypestkowane i upchane do słoika...po szybkim zamknięciu zaniosłam je do spiżarki, żeby zmniejszyć poczucie winy jak je będę mijać w kuchni, a tak naprawdę, żeby ich nie zjeść przed zimą:..
Tak wiec dla mnie sezon ogórkowy się zaczął. Podaję wam przepis mojej teściowej na zalewę do pikli i innego kształtu ogórków jak wam się tylko zamarzy.
Zalewa jest kwaśno słodka idealna...spróbujcie
8 szk wody
1,5 szklanki octu
2/3 szklanki cukru
1/3 szklanki soli
8 listków laurowych
po ząbku czosnku do każdego słoika
2 ziela angielskie na słoik
łyżeczka gorczycy
Wszystko razem zagotować i gotować 10 min. Słoiki powinny być tej samej wielkości łatwiej się będzie pasteryzowało. Zalewać ułożone ogórki w słoikach gorącym płynem, mocno zakręcić pasteryzować z 5 min. Ustawiać na zakrętce aż wystygną.
Ja do tej zalewy robię 5 wersji ogórków:
- szatkowane cieniutko jak na mizerię
- półcentymetrowe plastry
- duże drylowane z pestek i krojone wzdłuż w paski
- malutkie bez skórki w całości
- krojone w grube plastry a potem na ćwiartki
Smacznego!