Mogę być ofiarą losu lub poszukiwaczem przygód wyruszającym po skarb. Wszystko zależy od tego, jak będę postrzegała własne życie..

10 października 2010

poznajcie Bąbla


Nie mam kiedy pisać, ale wyrzuty sumienia z powodu zaniedbania nie dawały mi spokoju wiec postanowiłam pokazać jedną z kilku przyczyn mojej niebytności na blogu..małego złodzieja dodatkowego wolnego czasu, pogromcę ogródka i reszty domowników, naczelnego śmieciarza i brudasa w okolicy...proszę poznajcie Bąbla.


Był na pierwszy rzut oka niegroźny gdy zawitał do naszego domku w lipcu, mała kulka śpiąca  w miejscach nietypowych i celowo nie na legowisku przygotowanym przez Panią.

Nikt nie przeczuwał tego co nasz czeka...


Bąbel rósł sobie szybciutko , okupując co najdziwniejsze miejsca do spania
 ( pod zlewem ,toaletą , lodówką)  i przyjmując najbardziej akrobatyczne pozycje...



Podporządkował sobie wszystkich domowników łącznie ze staruszkiem Nusem, nie pomijając jego kostek i ogona. Na poskromienie łobuza nie starcza nam sil i pomysłów bo i tak nas wywiedzie w pole...




Tak wiec Bąbelek znosi do domku wszelkiego rodzaju brudy jakie uda się wyszperać, najbardziej lubi szturm na łóżko i poranne powitanie z góry na dół po twarzy mokrym jęzorem,...spróbujcie się schować tak was dopadnie..


Lada dzień będzie obchodził 5 miesięcy a  do brojenia wciąż pierwszy....

Teraz już wiem czemu moja bratowa nie chce mnie odwiedzić =D.


A tak na poważnie wniósł w nasz dom niesamowitą ilość radości i szczęścia, wszyscy są zakochani w nowym łobuzie i zapewne nie ostatnim w naszej już sporej rodzinie

24 sierpnia 2010

Sezon ogórkowy czas zacząć


Korzystając i asymilując się z moim nowym stylem życia:P oraz podążając za potrzebą swojskiego jedzenia wybrałam się na targ. Na targu, jak wiadomo kuszą nas kolorowe owoce i warzywa . Ich masa aż się wylewa ze stoisk w nasze ręce, krzycząc kup mnie,  kup mnie. Do mnie najbardziej darły się ogórki...więc nie namyślając się długo zapakowałam wielka siatę i powiodłam je na stracenie do domu. W domu najpierw zafundowałam im kąpiel w wannie, tak dla zmyłki,żeby nie posądzano mnie o znęcanie się nad warzywami, gdy te błogo pluskały się w wodzie,  ja cichcem przygotowałam noże, deski, słoiki i usiadłam na słoneczku z całym tym arsenałem...to dla zmyły żeby myślały ze następna będzie porcja solarium :P....jakże było ich zdziwienie jak najpierw zostały rozebrane do naga, a potem sprawnie wypestkowane i upchane do słoika...po szybkim zamknięciu zaniosłam je do spiżarki, żeby zmniejszyć poczucie winy jak je będę mijać w kuchni, a tak naprawdę, żeby ich nie zjeść przed zimą:..

Tak wiec dla mnie sezon ogórkowy się zaczął. Podaję wam przepis mojej teściowej na zalewę do pikli i innego kształtu ogórków jak wam się tylko zamarzy.
Zalewa jest kwaśno słodka idealna...spróbujcie

8 szk wody
1,5 szklanki octu
2/3 szklanki cukru
1/3 szklanki soli
8 listków laurowych
po ząbku czosnku do każdego słoika
2 ziela angielskie na słoik
łyżeczka gorczycy

Wszystko razem zagotować i gotować 10 min. Słoiki powinny być tej samej wielkości łatwiej się będzie pasteryzowało.  Zalewać ułożone ogórki w słoikach gorącym płynem, mocno zakręcić pasteryzować z 5 min. Ustawiać na zakrętce aż wystygną.

Ja do tej zalewy robię 5 wersji ogórków:

- szatkowane cieniutko jak na mizerię
- półcentymetrowe plastry
- duże drylowane z pestek i krojone wzdłuż w paski
- malutkie bez skórki w całości
- krojone w grube plastry a potem na ćwiartki

Smacznego!

11 sierpnia 2010

moje wielkie wiejskie zycie

tak wiec w końcu się przeniosłam..masakra..ja mieszczuch , nie wpadłam na to ze wieś to całkiem inny styl myślenia i będę musiała się uczyć życia na nowo..najpierw w głowie mi się nie mieściło że nie można znaleźć przez 3 miesiące mieszkania do wynajęcia , potem długo do mojego rozumku dochodziło ze to co można wynająć na wsi daleko odbiega standardem od tego co mamy do wyboru w mieście...dla mnie miastowej było to ciężkie zderzenie z realnością, w końcu po długich " nie ma " , " nie znajdzie pani " " tu u sonsiuda ktoś mieszkal"pukaniami do okien w gminie , dotarliśmy do domku który pozwolił przenieść resztę naszego życiowego dorobku.

Zaczęliśmy remont, który ciągnął się miesiąc, po kosztach ,no bo nikomu tu nie zależało na wyglądzie a nam szkoda na rok - dwa za dużo inwestować własnych pieniążków.... wyremontowaliśmy domek......zabraliśmy się do Gdyni - spakowaliśmy Stara z przyczepą z pomocą znajomych rodziców zajęło nam to 2 dni i ruszyliśmy w podroż na drugi koniec Polski....550 km...9 godzin jazdy według normy nam zabrało 16 gdyz musielismy pilnowac ciezarowki zeby sie nie pogubila w bocznych drozkach...w koncu jestesmy, spokoj cisza naokoło tylko szum wiatru i strumyka...chyba było warto.


i tak zaczęło się moje wielkie wiejskie życie....

18 czerwca 2010

Moj domek cz.2

Czas mi przecieka przez palce, wszystko ' jak to zwykle bywa ' - tak mnie poinformowali przyjaciele, z budowa się przesuwa. W gminie coś marudzą i każą czekać , twierdzą że w połowie lipca będzie można lać...ciekawe...tak wiec stoimy w miejscu , a moja frustracja osiąga zenitu. Szperam po blogach,  szukam inspiracji... Dzisiaj się trochę ponakręcam i pewnie obejrzę mój ulubiony film lepiej poźno niż poźniej, pozachwycam się trochę wnętrzami, podniosę poziom adrenaliny,  że jeszcze nic w swoim domku nie mogę robić i pójdę spać...czy też to macie bo ja czasem się zastanawiam czy nie mam ADHD albo jakiejś innej choroby:D 1000 pomysłów na minutę , 0 cierpliwości , ciągle przeskakuję z tematu na temat...może to nadchodzące lato?




Wracając do domku. projekt zakupiliśmy w firmie Mgprojekt  . Miałam problem z podjęciem decyzji, kandydatów było wielu, ale wymagania w gminie dotyczące warunków zabudowy są ostre, wiec wszystkie odpadły w przedbiegach. Został ten. Nazywa się Nowoczesny i na tym zostanie, reszta ulegnie całkowitej zmianie, gdyż w domy,  które  stawia się w tamtym rejonie muszą przypominać wiejskie chaty...dlaczego wiec wybrałam ten? Ponieważ jako jeden z niewielu miał odpowiedni spadek dachu i w miarę rozsądne rozplanowanie środka. A tak będzie wyglądał. Później zamieszczę resztę rysunków po zmianach ale muszę je jeszcze doprowadzić do formy ostatecznej bo ciągle  coś innego wymyślam.


A tak wyglądają oryginalne plany. Ze spiżarni rezygnuję, z garażu też. W prawej części będzie sypialnia z garderobą i łazienką gospodarzy. Garaż będzie w budynku obok razem z kotłownią , gdyż warunki zabudowy nakazują posiadanie 2 budynków na terenie działki. Z czasem zamierzam dobudować oranżerię i w niej zrobić pracownię..zobaczymy.
Pietro zostaje w zasadzie bez zmian. Pokoje bliźniacze z garderobami dla synów a po przeciwnej stronie małe przestawienie ścian. Narysuję pokażę)
Tak wiec zbieram się do przeróbek i poszukiwania materiałów. Trzymajcie kciuki. Zobaczymy jak mi wyjdzie to przeobrażenie z nowego na stary:D

18 maja 2010

Sielskie Klimaty

Dawno nie pisałam, nadmiar obowiązków lekko mnie przytłoczył , więc z poczucia przyzwoitości pokażę Wam chociaż coś, co strasznie mi sie podoba...czyli cierpię na nieuleczalną miłość do wiejskich, pobielanych wapnem,  niebieskich chatynek, drewnianych domków krytych gontem...
... nie mogę obok żadnej przejechać bez okrzyku entuzjazmu...tu wklejam kilka zdjęć, które udało mi się zrobić w zeszłe wakacje z okien samochodu...moim cichym marzeniem jest posiadanie jednej z nich na pracownie plastyczną...

Kto wie, może marzenia sie spełnią...

Nasza przygoda powoli sie zaczyna, niestety plany z wylaniem fundamentów troche się przesunęły  , gdyż z powodow logistycznych nie moglismy sie wybrac w krakowskie...czas plynie jednak nieubłaganie...

i TA chwila wreszcie nadchodzi, za 10 dni się wyprowadzamy, niestety na razie jeszcze coś będziemy sobie musieli wynająć....ale będąc na miejscu cała nasza przygoda nabierze realnych wymiarów...


Będę się starała prowadzić kronikę fotograficzną i umieszczać na bieżąco zdjęcia z całego przedsięwzięcia...na początek wklejam wam kilka ...
Co wolność zrobiła z mojego miejskiego oswojonego synka i psa:D

12 kwietnia 2010

chałkowanie metoda na leczenie depresji?


Przesilenie depresja wiosenna..każdy ma swoje określenie..ja się po prostu tej wiosny się poddałam..nie wyściubiłam nosa z domu , i tak mi jakoś błogo upływały dni...zagłuszałam to wszystko jedzeniem..tak pochłaniałam olbrzymie ilości wypieków, testowałam przepisy , popadłam w wir wytwarzania ciast ciasteczek , goniłam całą rodzinę do pomocy w ich tworzeniu...mąż już jak wchodziłam do kuchni zaczynał chyłkiem  się z niej wymykać, dzieci chowały się w pokojach...- nie bo znowu nas zagoni do pracy,...-znowu będę coś musiał mieszać , ubijać...aż do dzisiaj.....dzień jak zwykle zaczął się szaro, chmury, deszcz od rana i ten wiatr od morza...niby nic ale strasznie przenikliwy... niechętnie się zwlekliśmy rano z łóżek ...ja standardowo owczym truchtem pobiegłam po śniadaniu do kompa..a po podglądam sobie blogi,  zobaczę czy coś nowego naskrobano...tak trafiłam na przepis Liski na chałkęTu...w sumie to poszukiwania zaczęłam od drożdżówek no bo drożdże w lodówce się marnują..rodzinka standardowo ukryła się po kątach , rączki wykręcili w dwie lewe....
ale nic ja w swoim zaślepieniu i z chęcią ratowania drożdży szperałam, szperałam i znalazłam...jest ... będzie chałka..Liskowa chałka , mąż popatrzył na mnie spod byka i zaczął powoli schodzić do kuchni...wiedział co go  czeka...tak wiec odpaliłam miski, łyżki i brytfanki i w moim wiosennym przebudzeniu powstała chałka..z przepisu tego..zmodernizowana z kruszonka z brązowego cukru na oko , 80 g masła i 60 g maki..pychota...dodam ze blaszki zniknęły w 2 godziny..a wieczorem zgodnym ogonkiem rodzinka stanęła i zapytała ..mamo nie zrobisz nam chałki na poniedziałek?....

8 marca 2010

Aniołek czyli pędzle w ruch

 
Noo i popełniłam:) w końcu po nastu latach odkopałam pędzelki i ruszyłam do boju...w sumie po takim czasie dobrze że i tak wiem jak się trzyma  pędzelek...mój fisioł aniołkowy dał znać i zamiast zająć się czymś bardziej przydatnym, ręka sam ruszyła i zrobił się aniołek. Z tymi aniołkami to nie wiem kiedy się zaczęło..w sumie zawsze jak przechodziłam koło jakiegoś sklepu to przyciągały moją uwagę...dopiero jednak tak od 10 lat namiętnie je skupuję. Wyszukuje w rożnych miejscach ,przywożę jako pamiątki z podróży i nie potrafię koło żadnego przejść obojętnie, tak więc mam ich już kolekcję sporą około 40 szt. Występują w postaci figurek, szkatułek, świeczników, zawieszek :P

 
Wracając do malowania muszę porządnie zacząć o tym myśleć...następnie chyba coś popełnię do domku...może  jakiś kwiatek, ziółko..taak obrazki do kuchni to dobry pomysł...

5 marca 2010

Popełniłam

Dłuugie wieczory przed telewizorem zaprocentowały poduszką..a raczej aplikacja na nią...Najpierw miała to być firanka do mojego przyszłego domku..ale robi karierę jako podusia..teraz muszę popełnić drugą do kompletu  ...noo w tym tempie do zimy chyba skonczę:)





Skończyłam również moją bluzeczkę  po dłuugich mękach... W roli modelki poduszka bo nie wiedziałam jak ją pokazać...Wiem że nie czeka mnie kariera krawiecko szydełkowa ale się starałam..to moja pierwsza:)

4 marca 2010

Wiosna Wiosna Wiosna tak to ty!!!


         Codziennie wychodząc z domu , wypatruje znaków nachodzącej wiosny . Jestem już tak stęskniona ciepła, słoneczka, którego niestety w tym roku nie było za wiele, że postanowiłam jej pomoc i skusić ja moim nowymi roślinkami. Zaprzęgłam do tego mojego młodszego synka. W ferworze walki ruszyliśmy po cebulki dymki do ogrodnika i odwiedziliśmy naszą piwnicę...w stercie zakurzonych rzeczy... tak tak już mi się nie chce układać...bo czekam na przeprowadzkę, wytargałam karton doniczek i opanowaliśmy kuchnie.
 
 A oto efekty naszej pracy...Mój maluszek codziennie rano z dzikim krzykiem leci do okna i sprawdza czy aby cebulki nie ruszyły. W kilku doniczkach zasiałam tez eksperymentalnie bazylię...to moja pierwsza w życiu hodowla ...zobaczymy czy urośnie... trzymajcie za nią kciuki
  
No i znowu napadało śniegu a wiosny nie widać ...nie pomagają nawet moje cebulki na oknie:(...chyba Mały ją wystraszył tym swoim entuzjazmem do grzebania w ziemi... Zastosowałam więc kolejny trick...może kwiatki podziałają i wreszcie przyjdzie:D


 
  

26 lutego 2010

Mój domek cz 1

Znacie to, kolejna nieprzespana noc, 1 w nocy leżysz myślisz a może ściana tu a nie szafki to w białym kolorze, 2 mija - szturasz męża łokciem" mam , wiem , nowy pomysł , nie spij , musisz to zobaczyć"...odpalam kompa, wklepuję nową aranżację w program projektowy...nie to nie tak ..i znowu z wypiekami kładę się do łóżka, ...jutro na świeżo pomyśle, przewracam się na bok...w końcu zasnęłam...i tak co wieczór albo prawie. Małżonek prawie osiwiał,  dzieci patrzą na mnie jak na psychicznie chorą...a ja nie mogę wypaść z tego obłędu...tak tak obłędu tak mnie to pochłonęło...domek domus domulek .Już niedługo...w sumie to na wszystko mam jeszcze czas, ale już poprzestawiałam ściany, okna , urządziłam sypialnię, na razie pokoje dziecinne pozostają w planie dalszym. W sumie to panowie sami sobie chcą co nie co zmajstrować...
 
U teściowej leżą stare drzwi.. .misiuuu - pewnego dnia przjeżdzając przez piękna małopolską wieś,  ryknęłam do ogłupiałego ze strachu małżonka... te drzwi takie muszą być widziałeś??? widziałeś - i koniec kropka... darłam się przez pół drogi, mijając coraz to inna chatkę. Nie mieliśmy jeszcze projektu ale już wiedziałam, że w moim domu zamieszkają takie drzwi , na pewno jedne , a jak da się upchać i więcej...takie stare, starusieńkie co w tych bielonych wapnem chałupkach stoją ( albo je nieświadomi ich urody właściciele wyrzucają na śmietnik), pięknie,  rzeźbione...zakochałam się i do dzisiaj nie mogę wyjść z podziwu nad ich urodą ...a teraz już czekają u teściów w stodole..huraaa będę co miała latem robić :D...dużo pracy mnie będą kosztować..ale już oczyma wyobraźni widzę je w sypialni. Będą błękitne, przecierane pachnące drewnem i duchem czasu.


 Na razie wiem jedno już za tydzień wylewamy fundamenty...wielki krok do przodu...ale mam problem ...jak ustawić domek...czy trochę w prawo czy może bliżej rzeki albo pola?...w sobotę chyba pojedziemy - uhm znowu podroż na drugi koniec Polski) strasznie lubię te wyjazdy no i nasz psiurek tez już się cieszy. Nie wiem czemu w taka euforie wprawiają mnie wyjazdy, kanapki w aucie kawa z BP...ale na ten temat innym razem..

Tak więc za tydzień jak napisałam lejemy... Już coś , jakiś krok do przodu a może inaczej- realna podstawa , wymiar mojego domku, zaistnieje na mapie. Do czerwca mamy w planach stan zamknięty...ale to jeszcze długa droga...mam nadzieje ze damy radę :D


Na przedsmak mojej przygody z moim domulkiem na wsi zamieszczam wam zdjęcia mojej rzeczki , która będzie sobie szumiała koło domku, uhm mój psiur włóczęga już ja ochrzcił i z lubością urządza sobie sam wycieczki do rzeczki latem...a taki to był domowy burek ani nosa za drzwi bez pani nie wychylił...wystarczył jeden wyjazd i z rodowego rasowca zrobił się wsiurek powsinoga i psa nie ma . Po chwili wraca mokry,  szczęśliwy:D no i tak zostało, wyjeżdża na wieś i zapomina o swojej pani.


 

                        Tu na tym polu będzie nasz domek ( tam gdzie napis ale go słabo widać:(), jeszcze trzeba trochę uporządkować:) ale już jest zaorane . Domek wyrośnie tu miedzy drzewami. Już nie  mogę się doczekać bajecznych widoków z okien salonu. Najbardziej się ciesze z tego powodu , że ani z przodu ani z tyłu nie będzie widać innych domów. Tu właśnie będę mieszkać !!!  Naokoło drzewa , rzeka, pola,  cisza i spokój. Własny ogródek a w nim szpalery róż , marchew i pietruszka z własnej grządki..ale się rozmarzyłam...ja rasowy mieszczuch znad morza uciekam w góry pod Ojców...




Wiem że to śmiesznie brzmi, ciągle pisze mój, moja, moje ale nawet nie zdajecie sobie sprawy że całe życie na to czekałam, ciągle marzyłam i nigdy nie liczyłam że mi się marzenia spełnią. Podchodzę do tego jak do projektu życia. Pewnie same to przechodziłyście, bezsenne noce ukierunkowanie tylko na jeden temat...ale po latach atrakcji od mojego byłego męża należy się nam wszystkim spokój i normalne życie...trzymajcie kciuki...

 

25 lutego 2010

Anioły i sztalugi


     Tak sobie dzisiaj przeglądałam moje zbiory , podglądałam co robicie i, znalazłam kilka moich prac... w wirze życia sztalugi poszły w kąt zapomniane...inspirując się waszymi robótkami chwyciłam za szydełko wydziergałam firankę...przyda sie przyda ale o tym później .Z nalazłam trochę śmieci -  rysuneczków które wklejam.....

ogólnie mam duszę artystyczno aniołową , dużo obrazków gdzieś pogubiłam ale za to na ścianach mieszka u mnie wielkie grono aniołów...mieszkają w szafkach, na ścianach, na obrazkach, pałętają się na łóżku, jak nic ciągle sie o nie potykam..nawet w łazience i toalecie nie jestem sama też tam
są...
.
no cóż darzę je niezmiernym uwielbieniem..wiec postanowiłam że w trakcie odkurzania sztalug wymodzę co nie co i zmajstruję aniołka.....pędzle trzymać się mężnie wracam na stare śmieci =D